Okres przygotowań do świąt nie musi wywoływać stresu i powodować zmęczenia. Wszystko zależy od nas - naszego pomysłu na święta, od odpowiedniego planu, a także wsparcia ze strony bliskich. O tym dlaczego warto spędzić Boże Narodzenie na własnych warunkach opowiada psycholog Iga Stanek z bloga
kryzysowi.pl.
Igo, prowadzisz bloga psychologicznego kryzysowi.pl, na którym dzielisz się z czytelnikami sposobami na radzenie sobie z różnymi trudnymi sytuacjami. Jak zatem poradzić sobie z przedświąteczną gorączką?
Myślę, że warto sobie na początku grudnia odpowiedzieć na pytanie, jak chcemy, żeby te święta wyglądały. Jaka jest nasza (w moim przypadku moja i męża) wizja wymarzonych świąt? Gdzie i z kim chcemy je spędzić?
To, co wymyślimy i czego pragniemy nie musi koniecznie być zbieżne z tym, czego chce i oczekuje od nas nasza rodzina (rodzice, teściowie, dziadkowie, itd.). Nie można, niestety, mieć jabłka i zjeść jabłka - trzeba ustalić pewne priorytety.
Może ważniejszy jest czas, który poświęcimy dzieciom, niż ten przeznaczony na gotowanie lub gruntowne sprzątanie? Może jeśli nie będzie na świątecznym stole dokładnie dwunastu potraw to świat się nie zawali? Trzeba przez chwilę zastanowić się, co jest dla nas jako rodziny, czy dla mnie jako indywiduum naprawdę ważne?
My, kobiety, bardzo często bierzemy na swoje barki dużo zadań. Generalne sprzątanie domu, przygotowanie tradycyjnej kolacji wigilijnej, znalezienie wyjątkowych prezentów – lista spraw zdaje się nie mieć końca. Jak radzić sobie z natłokiem obowiązków?
Delegować. Musimy nauczyć się przekazywać innym domownikom zadania do wykonania bez poczucia winy i wyrzutów sumienia. Zaangażować partnera i dzieci w przygotowania. Jeśli jest taka możliwość - podzielić się obowiązkami co do samej Wigilii. Niech jedna osoba/rodzina będzie odpowiedzialna za karpia, inna za pierogi, a jeszcze inna za kutię. I nie oczekiwać ani od siebie, ani od innych perfekcjonizmu. Jeśli już przekażemy partnerowi lub dzieciom jakąś rzecz do zrobienia - nie stójmy im nad głowami i nie wytykajmy palcem każdego błędu. Wyzbądźmy się przekonania, że wszystko robimy najlepiej i że musi być po naszemu, żeby było dobrze.
Jak to skutecznie zrobić?
Z kilkutygodniowym wyprzedzeniem omówić z wybranymi członkami rodziny plan na Wigilię oraz pierwszy i drugi dzień świąt. Zaproponować podział obowiązków, nie narzucając od razu z góry, czym kto ma się zająć. Najmłodszych domowników możemy zaangażować w sprzątanie i robienie świątecznych ozdób poprzez zabawę. Zaplanujmy dobrze logistyczne szczegóły oraz zawartość naszych walizek, jeśli spędzamy święta w kilku miejscach.
Pomimo dobrze opracowanego planu, czasami zdarzają się niespodziewane sytuacje, gdy siostra lub koleżanka prosi, żebyśmy upiekły ciasto lub pojechały na zakupy, na co nie mamy już czasu albo jesteśmy po prostu zmęczone. Czy odmowa i asertywna postawa są w takiej sytuacji wskazane?
Odpowiem jak typowy psycholog - wszystko zależy od sytuacji. Jeśli naprawdę nie mamy czasu i jesteśmy zmęczeni, to warto zadbać o siebie i powiedzieć wprost, że nie damy rady zająć się tym . Można również powiedzieć - ok, pomogę, ale na własnych zasadach, a to oznacza, że ciasto kupię, a nie upiekę, a zakupy zamówię online i będą dopiero na drugi dzień.
Często wydaje nam się, że receptą na udane święta jest idealnie posprzątany dom i wykwintna kolacja, mimo że na realizację tego planu nie mamy czasu, siły, a nieraz także pieniędzy. Jak zatem stawiać sobie realne cele i nie dążyć do doskonałości?
Myślę, że przede wszystkim warto jeszcze raz wyjść od tematu wartości i tego, co dla nas najważniejsze. Czy warto brać nadgodziny i nie spędzać z bliskimi czasu, by później móc kupić droższe prezenty lub ładniejszą zastawę? Czy utrzymanie sterylnego domu warte jest tych napięć i irytacji ze strony reszty domowników? Osobiście myślę, że nie, ale to są moje wartości i nie każdy musi je podzielać. Uświadamiając sobie lub aktualizując swoje wartości jesteśmy w stanie oprzeć się pokusie dążenia do tej wizji świąt doskonałych, którą kreują media.
Czas przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia jest wyjątkowy, ale niestety także stresujący. Czy mogłabyś polecić skuteczne sposoby jak radzić sobie ze stresem?
Walka ze stresem to temat bardzo obszerny, ale to, co możemy zrobić z nim w kontekście świąt, to przede wszystkim pamiętać o swoich potrzebach, zapewnić sobie chwilę na odpoczynek każdego dnia i działać w zorganizowany sposób.
Chciałabym jeszcze porozmawiać o relacjach. Przed nami jedne z najpiękniejszych dni, które powinny być spędzone w gronie najbliższych, w przyjaznej atmosferze. Są jednak osoby, które z różnych powodów od dawna nie kontaktowały się z bliskimi. Czy święta to dobry moment, by naprawić relacje? Jak to zrobić, pomimo stresu i być może obaw przed odmową, odrzuceniem?
Myślę, że z jednej strony nie trzeba wcale czekać na święta z próbą naprawienia relacji, a z drugiej nie powinniśmy robić tego wbrew naszej woli, bo okazja od nas tego wymaga. Jeśli można relację naprawić i chcemy tego - spróbujmy i róbmy to niezależnie od okoliczności. Jeśli czujemy, że nie jesteśmy na to gotowi, nie ulegajmy świątecznej presji, bo wyrządzimy sobie krzywdę. Relacje rodzinne są często niezwykle skomplikowane i ciężko wypowiedzieć się w tym temacie w oderwaniu od konkretnej sytuacji. Jeśli miałabym pokusić się o w miarę uniwersalną radę, brzmiałaby ona - nie rób niczego wbrew sobie.
Jaki jest twój sposób na Slow Święta?
Wigilię spędzamy z mężem na dwa domy - odwiedzamy jednych i drugich rodziców, kolejne dwa dni kursujemy między domami dziadków. Nie narzekamy na taki scenariusz, bo chcemy zobaczyć się w święta z nimi wszystkimi, ale domyślasz się pewnie, że po takim maratonie jesteśmy dość zmęczeni. To, co staramy się robić co roku to spędzać te święta trochę “na naszych zasadach”. Ustalamy wcześniej, o której godzinie mamy opuścić jeden dom, by bez pośpiechu i o ludzkiej porze dotrzeć na kolejne spotkanie “” Nie dajemy namówić się krewnym na zostanie jeszcze pięciu minut. Przed świętami nie wpadamy z moim mężem - Mirkiem w ciąg sprzątania i gotowania. Nasze życie toczy się w normalnym rytmie. Oczywiście dekorujemy nasz dom, wspólnie ozdabiamy pierniczki (dajemy je bliskim jako dodatek do prezentów), piekę co roku świąteczne ciasto pomarańczowe - nie czujemy jednak żadnej presji w związku z tymi przygotowaniami.
Staramy się pamiętać o tym, że święta są dla nas, mają być okazją do odpoczynku, refleksji i pielęgnowania relacji. Nie wyprawiamy wprawdzie tej właściwej Wigilii u siebie, ale urządzamy wcześniej jej skromniejszą wersję dla przyjaciół (każda z zaproszonych osób odpowiedzialna jest za jedną potrawę). W pierwszy dzień świąt lubimy spędzić z Mirkiem wieczór tylko we dwoje i przygotować naszą własną uroczystą kolację. Każdy z nas musi wypracować sobie własny sposób na spokojne, bardziej uważne święta.
Na swoim blogu i kanałach social media zachęcasz do wzięcia udziału w „osiędbaniowym” wyzwaniu, które moim zdaniem wpisuje się w ideę Slow Święta. Czy mogłabyś opowiedzieć na czym ono polega?
Celem mojego grudniowego
"osiędbaniowego" wyzwania jest wejście w 2019 rok z nową energią i nawykami oraz gotowym planem działania. W ramach wyzwania skupiamy się na czterech obszarach naszego życia: psychicznym i fizycznym "osiędbaniu", rozwijaniu uważności, oczyszczaniu przestrzeni ze zbędnych rzeczy oraz organizacji i planowaniu nowego roku. W każdym z tych obszarów proponuję czytelnikom konkretne działania.
W powyższym wyzwaniu nie chodzi o to, by za wszelką cenę próbować odhaczyć wszystkie proponowane punkty z listy. Mają one stanowić tylko pewną inspirację do zmiany – to czytelnicy wiedzą najlepiej, które z tych działań przysłużą im się najbardziej. Kluczowa jest tutaj jednak wyraźna deklaracja i determinacja ze strony osób biorących w nim udział.
Życzę wszystkim - nie tylko uczestnikom wyzwania - by nie zapomnieli w tym gorącym czasie przedświątecznych przygotowań o sobie i swoich potrzebach. Wesołych, spokojnych świąt w rytmie slow!