Czasami zastanawiam się, czy nie zmienić nazwy bloga na inną, a wszystko dlatego, że często moje dni nijak mają się do idei slow life. Dzieci dokazują niemal bez przerwy, a jeśli dodam do tego jeszcze obowiązki domowe i własne mniejsze lub większe projekty to robi się tego wszystkiego naprawdę sporo. Jednak, gdy tylko zaczynam analizować to wszystko to wychodzi na to, że jednak żyję świadomie, a przecież slow life to nie tylko zwolnienie tempa (czego cały czas uczę się), ale też właśnie świadome życie. A jak jest z tym u was?
Slow life z dziećmi
Przyznam od razu, że wiele razy słyszałam, iż slow life z dziećmi to zwykły mit. Bo niby jak masz żyć wolniej, kiedy wraz z pojawieniem się potomstwa przybywa mnóstwo obowiązków? Bo jak masz zrezygnować z multitaskingu, jeśli jedną ręką mieszasz zupę w garnku, a drugą trzymasz dziecko? Bo jak masz spokojnie iść do lekarza, jeśli twoje dziecko tuż przed wyjściem oznajmia, że jest głodne/zrobiło kupkę/nie chce się ubrać (niepotrzebne skreślić:), w efekcie czego pędzisz, żeby zdążyć do przychodni, bo wizyta przepadnie. Wymieniać mogłabym jeszcze wiele takich przykładów, ale każda mama doskonale je zna i pewnie kilka sama jeszcze by dodała. Życie z dziećmi bywa trudne. Zdarzają się dni, kiedy łzy cisną się do oczu, bo setny raz w ciągu dnia sprzątasz zabawki tłumacząc dzieciom, że nie wolno ich rozrzucać po mieszkaniu. Bywa, że najchętniej nadałabyś je jakąś magiczną przesyłką kurierską do babci, żeby mieć trochę spokoju. Bo chciałabyś spędzić trochę czasu w posprzątanym mieszkaniu, czyli takim, w którym nie potykasz się o samochodziki i rozrzucone klocki. Takim, w którym nie ma codziennie rozstawionej suszarki z małymi ubrankami, ani blatu w kuchni zastawionego obiadkiem (bo jeszcze zje przecież) lub zdrową przekąską. Jeśli tak czasami czujesz, to uwierz mi - nie jesteś odosobniona. Każda znana mi mama miewa czasami takie momenty i to wcale nie znaczy, że nie kocha swojego dziecka lub że jest złą matką. Także spokojnie, wszystko jest z tobą w porządku, po prostu jesteś zmęczona, przytłoczona.
Świadome życie z dziećmi
Czasami zdarza mi się zastanawiać czy przypadkiem ci przeciwnicy "slow life z dzieckiem" nie mają racji. Później jednak przychodzi refleksja, że owszem, idea slow life zakłada wolniejsze, spokojniejsze życie. Jednak to przecież nie wszystko. Slow life to także dokonywanie świadomych wyborów, co przekłada się na różne sfery życia. To chociażby świadome decyzje dotyczące diety i zdrowego stylu życia. To my decydujemy czy to co znajdzie się na naszych talerzach będzie przetworzone czy też nie. Warzywa od rolnika lub eko/bio, które są trochę droższe, czy najtańsza marchewka z marketu. Tylko od nas zależy czy ruszymy się wreszcie z kanapy i zaczniemy ćwiczyć, czy też jedyny trening, jaki zrobimy będzie oznaczał klikanie na pilocie podczas przełączania kanałów telewizyjnych.
Świadome wybory podejmujemy każdego dnia - to, co jesz, zakładasz na siebie, czym smarujesz skórę - to wszystko ma znaczenie. A slow life to właśnie jakość, która dotyczy wszystkich obszarów twojego życia, również relacji z bliskimi. W przypadku dzieci to przede wszystkim bycie tu i teraz. Nikt tak, jak dzieci nie uczy świadomego przeżywania życia. Możesz próbować usiąść z książką na sofie, ale po kilku minutach twoje małe dziecko będzie siedziało obok ciebie lub ciągnęło cię za rękę, żebyś pobawiła się z nim, bo przecież mieliście ten dzień/godzinę spędzać razem, a nie obok siebie. Podczas spaceru możesz narzekać na to, że za ciepło/za zimno/ i po co ten śnieg znowu padał (niepotrzebne skreślić), a twój malec będzie się cieszyć i jeszcze pociągnie cię za ręką, żebyś przestała marudzić i wreszcie zaczęła dostrzegać, że jest ciekawie i pięknie.
Moje slow life
Piszę ten tekst po bardzo intensywnym dniu, który z powolnością zdecydowanie nie miał za wiele wspólnego. Paleta emocji, które mi dzisiaj towarzyszyły była naprawdę duża - od radości, po smutek, złość, bezsilność, ale też satysfakcję i poczucie bezpieczeństwa, bo nie jestem z tym wszystkim sama. Mam cudowną rodzinę i przyjaciół.
Jestem mamą małych bliźniąt, które są bardzo aktywne, ciekawe i jeśli spokojnie siedzą dłużej niż dziesięć minut to czytają książki (najlepiej ze mną)/oglądają bajkę (gdy już nie daję rady i muszę wreszcie zjeść obiad)/siedzą w wózku. I nawet podczas tego spaceru w wózku rozpierająca ich energia musi znaleźć gdzieś ujście, a że siedzą przypięci szelkami, to zaczynają... śpiewać, rozmawiać, naśladować odgłosy pojazdów.
I chociaż nasze dni są intensywne, to paradoksalnie dzięki dzieciom zaczęłam wreszcie żyć świadomie. W końcu pilnuję, by jedzenie, które przynosimy do domu było wartościowe i zdrowe, choć czasami zdarza się komuś przemycić czekoladę lub zamówić pizzę. Zamiast co rusz kupować nowe ubrania i na siłę upychać je w szafie, podejmuję racjonalne decyzje i kupuję tylko to, czego potrzebuję. Zwracam uwagę na skład danej rzeczy, miejsce produkcji i markę, ale tylko dlatego, że staram się unikać ubrań produkowanych w wielkich fabrykach np. w Bangladeszu.
W końcu lepiej zarządzam własnym czasem wolnym, coraz częściej skupiam się na tym, co dzieje się w danej chwili i tak - mam te 10 minut spokoju, a nawet więcej, gdy dzieci pójdą spać. I to jest czas na moje mniejsze lub większe projekty, relaks, a także na randki z mężem. A niekiedy to czas spędzony po prostu na przemyśleniach, bo bez wdzięczności za to co już jest, bez analizowania błędów i wyciągania wniosków, i wreszcie bez obranego celu łatwo jest pogubić się.
Właśnie takie jest to moje slow life z dziećmi. Nie jest odzwierciedleniem definicji z encyklopedii, ale jest zgodne z naszymi wartościami i dostosowane do naszej sytuacji. Każdego dnia razem jako rodzina pracujemy, by było lepiej na różnych płaszczyznach. I tego też wam życzę.
W końcu lepiej zarządzam własnym czasem wolnym, coraz częściej skupiam się na tym, co dzieje się w danej chwili i tak - mam te 10 minut spokoju, a nawet więcej, gdy dzieci pójdą spać. I to jest czas na moje mniejsze lub większe projekty, relaks, a także na randki z mężem. A niekiedy to czas spędzony po prostu na przemyśleniach, bo bez wdzięczności za to co już jest, bez analizowania błędów i wyciągania wniosków, i wreszcie bez obranego celu łatwo jest pogubić się.
Właśnie takie jest to moje slow life z dziećmi. Nie jest odzwierciedleniem definicji z encyklopedii, ale jest zgodne z naszymi wartościami i dostosowane do naszej sytuacji. Każdego dnia razem jako rodzina pracujemy, by było lepiej na różnych płaszczyznach. I tego też wam życzę.