Czy odnosisz ostatnio wrażenie, że w obliczu chaosu, przygnębiających informacji czy utrudnionym planowaniu w związku z pandemią, coraz częściej zaczynamy doceniać obecność bliskich osób? Wydarzenia z ostatnich miesięcy skłoniły nas do zatrzymania się. Do zwolnienia tempa i zadania sobie pytania "Po co tak biegnę?". Wiele osób zaczęło zastanawiać się, czy żyje tak, jak chce czy może po prostu "biegnie za tłumem", a to wymarzone życie pozostaje jedynie kolażem zdjęć na mapie marzeń.
Od ponad roku uczymy się funkcjonować w nowej rzeczywistości, co dla wielu z nas jest wyzwaniem i sprawdzianem. To także okres w którym wiele z nas zaczęło zastanawiać się nad sensem dotychczasowych działań i po prostu zwolniło tempo życia. Początkowo przymusowo w wyniku lockdownu, jednak nie oszukujmy się, że okres pandemii nie wpłynął długofalowo na nasze podejście do życia, jego tempa, konsumpcji i minimalizmu.
Slow life - sztuka powolnego życia
Slow life, świadome życie i minimalizm stale zyskują popularność. Coraz więcej osób zauważa, że lepiej jest mieć mniej - rzeczy, zajęć, obowiązków. Uwolnienie się od nadmiaru w każdym aspekcie życia sprawia, że czujemy się lepiej. Zamiast przytłoczenia pojawia się poczucie wolności, ale też... sprawczości. W końcu zaczynamy decydować o tym, w jakim kierunku chcemy podążać. Nie ma znaczenia, czy to wymarzone życie ma być pełne podróży, ma toczyć się na Bali czy może na polskiej wsi.
Nie ma znaczenia czy jest to slow life w wielkim mieście czy na wsi - w każdym z tych miejsc można wieść powolne życie oraz nadawać mu szybkie tempo. Wszystko zależy od nas - naszych wartości, celów, działań.
Nie ma nic złego w zwyczajnym życiu, braku rozpisanych zajęć i podróży na rok do przodu. To nic złego, jeśli zamiast mieszkania, często małego, w centrum miasta z dużymi możliwościami ktoś wybiera duży dom na skraju lasu.
Wszystko zależy od tego, czego tak naprawdę MY chcemy. I chociaż lubię planować i wiedzieć, jakie są i będą moje kolejne działania w poszczególnych dziedzinach (np. rodzinie, rozwoju, etc.), to czasami świadomie odpuszczam. Zwalniam tempo, gdy czuję się przytłoczona, zmęczona. Dzięki temu zyskuję czas na regenerację i przemyślenia. Przestrzeń na wyciszenie, rozmyślanie i ewentualną modyfikację wcześniejszego planu.
Dobrze jest zwolnić. Zatrzymać się i skupić na tym co jest tu i teraz. Praktykować wdzięczność i uważność. Spróbować nie zastanawiać się nieustannie nad tym, co będzie za tydzień, miesiąc, rok, tylko skupić na tym, co mogę zrobić dzisiaj. Skupić się na jednej czynności, którą wykonuję. Jeśli bawię się z dziećmi, to robię tylko to. Jeśli spaceruję w lesie, to nie rozmawiam przez telefon i nie sprawdzam wiadomości oraz nowych treści w mediach społecznościowych. Jestem tu i teraz.
Minimalizm w praktyce
Pierwszym skojarzeniem wielu osób związanym z pojęciem minimalizmu jest zmniejszenie stanu posiadania rzeczy w domu. To prawda - zazwyczaj przygoda z ideą minimalizmu zaczyna się właśnie od "odgracenia" przestrzeni w której mieszkamy. Jednak minimalizm wykracza poza przedmioty.
Idea ta dotyczy nie tylko tego, ile posiadamy, ale także ile... konsumujemy.
Obecnie mamy do czynienia ze zjawiskiem hiperkonsumpcji, która odnosi się do niemalże każdej sfery naszego życia. Współczesna konsumpcja odnosi się także informacji, treści, filmów, zabiegów pielęgnacyjnych, etc. Minimalizm pomaga nam znacznie ograniczyć to zjawisko,pomagając nam uprościć codzienność.
Czy wiesz, co możesz zyskać wprowadzając choćby niektóre zasady minimalizmu do swojego życia?
Przede wszystkim będziesz przeznaczać mniej czasu na sprzątanie. Gdy przypomnę sobie, ile czasu zajmowało mi sprzątnięcie mojego pokoju, gdy byłam nastolatką, to dziwię się, jak mogłam trzymać kilkanaście porcelanowych figurek i innych ozdób.
Dzięki ograniczeniu przedmiotów w naszym domu czuję się lepiej. Co ciekawe, przy okazji odkryłam, że przebywanie w pomieszczeniach o intensywnych barwach z mnóstwem ozdób i rzeczy sprawia, że czuję się... przytłoczona.
Wprowadzenie zasad minimalizmu do naszej codzienności sprawia, że:
- poprawia się nasze samopoczucie,
- jesteśmy spokojniejsi,
- lepiej wypoczywamy w naszych domach/mieszkaniach,
- nasz styl życia jest korzystniejszy dla środowiska,
- dokonujemy świadomych wyborów,
- zyskujemy czas dla siebie i bliskich,
- zaczynamy dążyć do realizacji swoich celów.
Korzyści wynikających z minimalizmu jest znacznie więcej.
Natomiast połączenie zasad slow life i minimalizmu sprawia, że nasze życie staje się prostsze i... "pełniejsze". Posiadając mniej i zwalniając tempo skłania nas ku prostocie, a przy okazji zyskujemy czas, chęci i możliwości, by naprawdę żyć.
Znasz pewnie słowa wypowiedziane przez Benjamina Frnaklina, że "niektórzy ludzie umierają w wieku 25 lat, a są chowani mając 70"? To mój ulubiony cytat i motto, którym staram się kierować.
Zdecydowanie wolę mieć mniej rzeczy, ale więcej historii do opowiedzenia, więcej przeżyć i wspomnień. A żeby to wszystko mieć nie muszę lecieć na drugi koniec świata i nie muszę brać udziału w kolejnych wyzwaniach (np. przeczytam 100 książek w 2021).
Jeśli dotarliście do końca tego artykułu, to chciałabym Wam bardzo podziękować. Będzie mi miło, jeśli podzielicie się ze mną swoimi przemyśleniami w komentarzu lub prywatnej wiadomości.