Nad życie. Czego uczą nas umierający?

Co byś zrobiła, gdybyś usłyszała, że został Ci tylko rok życia? Często takie pytanie można usłyszeć od psychoterapeuty, psychologa czy nawet coacha. Ma ono zadziałać jak lodowaty prysznic. Dzięki niemu mamy "przebudzić się" i zacząć żyć. Nie odkładać marzeń na przyszłość, nie zadręczać się myśleniem "co inni powiedzą" o tym, co chcemy zrobić. Mamy nie popadać za bardzo w rutynę, w której każdy dzień wygląda tak samo. Nie chodzi o to, żeby przetrwać kolejny dzień, ale by w tym naszym życiu było więcej... życia.



Niedawno od koleżanki usłyszałam "zazdroszczę tobie tej ambicji". Tak zareagowała na kolejny pomysł, projekt, który chciałam zrealizować. Zaczęłam wówczas zastanawiać się, czy to tylko ambicja, czy może coś więcej. Doszłam do wniosku, że to w równej mierze ciekawość. Życie może być fascynującą przygodą, jeśli tylko nie zatracimy w sobie chęci odkrywania tego, co nowe. Nie ma znaczenia, czy będzie to nauka nowego języka obcego, kurs nurkowania, napisanie powieści czy może wycieczka w góry. Ważne, żeby próbować nowych rzeczy, uczyć się - ma to korzystny wpływ na naszą psychikę, a także na zmniejszenie ryzyka wystąpienia Alzheimera. Neurolodzy zalecają, by każdego dnia uczyć się czegoś nowego i ćwiczyć mózg - jego systematyczne pobudzanie do pracy może znacząco opóźnić wystąpienie choroby lub zmniejszyć dolegliwości z nią związane. 


"Once you stop learning, you start dying"

Albert Einstein


Nie ma nic piękniejszego, jak życie w zgodzie ze sobą. Podejmowanie świadomych decyzji, wyborów bez zastanawiania się, co inni powiedzą, czy będą nam kibicować czy może odradzać. To nasze życie i powinniśmy samodzielnie podejmować decyzje. Właśnie po to, żeby nie żałować, gdy choroba pozbawi nas sił.

 

Bój się i działaj

Kilka lat temu ze znajomą psycholożką rozmawiałam o swoim blogu Slow Life Studio i obawach przed ujawnieniem go wśród moich bliskich oraz znajomych. Obawiałam się ich reakcji, przez co bardzo dużo tak naprawdę traciłam. Wtedy moja koleżanka zadała jakże proste pytanie "A jeśli to, co robisz kogoś zainspiruje? Jeśli chociaż jedna osoba zmieni coś w swoim życiu?". Kilka miesięcy później przestałam ukrywać swoją działalność w Internecie, mimo że moje obawy nie zniknęły. 

W naszym życiu niejednokrotnie będziemy mierzyć się z różnymi sytuacjami, w których będziemy musieli podjąć decyzję: "działam mimo strachu" lub "nie chcę, bo się boję". Gdy nachodzą mnie takie wątpliwości zawsze przypominam sobie, co bym zrobiła, gdyby został mi rok życia. Wtedy moje obawy stają się błahe, bo to, czego naprawdę chcę, to nie żałować, że czegoś nie zrobiłam lub nawet nie spróbowałam zrobić.


"The trouble is you think you have time"

Buddha


Czego uczą nas umierający?

W obliczu śmierci chorzy zazwyczaj żałują, że nie zdążyli czegoś spróbować, że gdzieś nie pojechali i nie cieszyli się życiem, nie smakowali go. Mało kto tak naprawdę żałuje, że nie został dyrektorem lub nie dorobił się ogromnego majątku. 


 

Niedawno przeczytałam jedną z piękniejszych i ważniejszych książek w swoim życiu - "Nad życie. Czego uczą nas umierający" autorstwa Marii Mazurek i Wojciecha Harpuli. To zbiór wywiadów z osobami mającymi styczność z umierającymi. Autorzy przeprowadzili rozmowy m.in. z lekarzem - specjalistką medycyny paliatywnej i hospicyjnej, psychoterapeutką pracującą na Oddziale Intensywnej Terapii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, założycielką Fundacji Hospicjum dla Dzieci "Alma Spei" w Krakowie. To niezwykle wartościowe rozmowy, z których możemy dowiedzieć się chociażby tego, jak w obliczu śmierci ważna jest obecność bliskich. To, o czym najczęściej marzą nieuleczalnie chorzy, to żeby ostatnie miesiące a może dni spędzić w gronie najbliższych. Niektórzy chcą odnaleźć bliskie osoby, z którymi nie mieli kontaktu od wielu lat, aby pojednać się, przeprosić za wyrządzone krzywdy. W obliczu nadchodzącej śmierci w wielu przypadkach dochodzi też do nawrócenia i pojednania z Bogiem. 

Wówczas wszelkie dobra materialne zaczynają tracić na znaczeniu, bo 

"ludzie w obliczu śmierci nie uznają wysokiego statusu materialnego i społecznego za wartości, o które warto było zabiegać. Często mają przeświadczenie, że zmarnowali czas, goniąc za kasą i prestiżem. (...) Natomiast wiele osób żałuje, że nie poświęciło wystarczająco dużo czasu i energii na pielęgnowanie relacji i smakowanie życia. Że nie mieli czasu dla bliskich. Zbyt rzadko okazywali miłość."

Teresa Weber-Lipiec

Dr n. med., anestezjolog, 

specjalistka medycyny 

paliatywnej i hospicyjnej


Osoby będące u kresu swego życia żałują, że nie zdążyły nacieszyć się życiem, bo zawsze było coś do załatwienia. Nieustanny pośpiech, gonitwa stanowiły jedną z przyczyn, dlaczego nie zrobili tego, na co mieli ochotę lub co było dla nich cenne, bo zawsze pojawiało się coś... ważniejszego. 

 

Proste życie - niezwykle cenny dar

Na Slow Life Studio wielokrotnie pisałam o tym, że umiejętność cieszenia się z małych rzeczy sprawia, że nasze poczucie szczęścia wzrasta. W życiu nie chodzi wyłącznie o wielkie sukcesy na miarę wejścia na Kilimandżaro, ale o dostrzeganie magii w codzienności. Zbyt często jesteśmy tak pochłonięci gonitwą za wielkimi celami i dobrami materialnymi, że nie dostrzegamy tego, co już mamy. Szczęście to umiejętność docenienia wspólnej zabawy z dzieckiem, przeczytania książki, wypitej w spokoju kawy, kolacji z mężem, wieczoru filmowego z rodziną.

Tak bardzo zatracamy się w realizowaniu kolejnych celów, że nie potrafimy być tu i teraz. Nie słuchamy uważnie dziecka opowiadającego o dinozaurach, nie doceniamy prostego, domowego obiadu, a będąc na wakacjach z rodziną nie potrafimy odłożyć na bok telefonu. Zawsze jest coś ważniejszego. Często bezsensownie tracimy czas i to, co najcenniejsze.

Refleksje zazwyczaj przychodzą w obliczu choroby - naszej lub bliskiej nam osoby, lub śmierci. Wówczas dokonujemy podsumowania, które często prowadzi do przewartościowania życia. 

Pamiętam, jak kilka lat temu nasz świat zatrzymał się, gdy musieliśmy walczyć o życie i zdrowie synków. Rezygnacja z pracy na kilka lat była niezwykle trudna, ale zdrowie dzieci było priorytetem. Tamte wydarzenia przewartościowały wszystko. Dzięki nim przekonałam się, jak ważne są relacje z bliskimi, że zdrowie jest najważniejsze. Poprzez tamte niełatwe doświadczenia zmieniłam się - gdyby nie one, nie byłoby też Slow Life Studio. 



Po lekturze "Nad życie. Czego uczą nas umierający?" mam jeszcze większy apetyt na cieszenie się życiem. Na spełnianie marzeń, docenianie wszystkiego, co mam. Chcę dalej biegać z dziećmi w deszczu, zjadać czasami czekoladowe ciasto i śmiać się z umorusanych buziek synków. Chcę cieszyć się chwilami spędzonymi z mężem, leniwymi porankami w rytmie slow, które urządzamy sobie w weekendy. Chcę być tu i teraz. Chcę przeżywać każdy dzień i cieszyć się nim. Pielęgnować relacje, celebrować momenty, nie martwić się "na zapas". Póki co będę skrzętnie planować nasze rodzinne wakacje, pisać wymarzoną książkę i powoli budować dom na wsi. A w między czasie zrobię ukochany rabarbar pod kruszonką, który będziemy wyjadać z mężem łyżkami. Bo nie ma nic piękniejszego niż realizowanie marzeń z bliską osobą w połączeniu z celebrowaniem prostego życia.

A Ty czego tak naprawdę chcesz?

Podziel się tym tekstem na:

1 komentarze

  1. Dobry, wartościowy tekst. Ale ten rabarbar, teraz chodzi mi po głowie, przepis możesz podać?:)

    OdpowiedzUsuń