SLOW TOP: bliżej natury, świadoma konsumpcja i proste życie


Za nami niezwykle specyficzny czas, który był ogromną lekcją pokory. Nie będę analizować jak było ciężko i co będzie dalej, ale trudno nie przyznać, że przymusowe pozostanie w domach (przynajmniej części z nas) dla niektórych było prawdziwym wyzwaniem. Co rusz trafiałam na nagłówki artykułów, że czas kwarantanny będzie prawdziwym testem dla związków i całych rodzin. Chciałabym wierzyć, że nasze relacje po kwarantannie są dobre (a może nawet lepsze niż przedtem?) i że wszystko naprawdę będzie dobrze.





Wymuszone slow life i świadoma konsumpcja

Ostatnie tygodnie były ogromną lekcją dla nas wszystkim. Przypomnieliśmy sobie, że to zdrowie i rodzina są najważniejsze, a nie gonienie za dobrami materialnymi. Okazało się, że choćby niewielki skrawek własnej ziemi jest niezwykle cenny, zwłaszcza dla ludzi z miasta. W tym okresie jeszcze bardziej doceniłam nasze niewielkie mieszkanie z ogródkiem w mieście. Możliwość pogrania w piłkę i chodzenia boso po trawie była bezcenna. W końcu zaczęliśmy sadzić w doniczkach i skrzynkach kwiatki, natkę pietruszki, szczypior i zioła. Mistrzem ogrodnictwa nie jestem i nie będę ukrywać, że potrafię uśmiercić nawet aloes, a wszystkie storczyki przekazałam mamie i teściowej. Jednak sadzenie nasionek i sadzonek sprawia mi mnóstwo radości. Zaangażowałam w to także chłopców, którym widok rosnących roślinek sprawia ogromną frajdę, a ja po cichutku modlę się, żeby przypadkiem na drugi dzień nie wykopali tego, co zasadziliśmy.

Kończąc już kwestie kwarantanny nie mogę nie wspomnieć, że cieszę się, iż więcej osób zaczęło skłaniać się ku świadomej konsumpcji. Zaczęliśmy wzorem naszych mam i babć wykorzystywać zapasy w kuchni i gotować z resztek (przynajmniej niektórzy z nas). I choć firmy kurierskie ponoć zanotowały wzrost i pracy miały w ostatnich tygodniach porównywalnie dużo, jak przed Bożym Narodzeniem, to zdaniem ekspertów zaczęliśmy dokładniej analizować nasze wybory w kwestii ubrań - ich jakości, warunków i miejsc produkcji. Moim małym marzeniem jest, by kupować głównie produkty polskich firm, zwłaszcza małych manufaktur i wspierać rodzime biznesy. A skoro mowa o polskich produktach to polecam blog Kupuję polskie produkty, na którym znajdziemy mnóstwo cennych informacji i polskich firm. 




Kino domowe

To już chyba tradycja, że w zestawieniach SLOW TOP pojawiają się polecenia filmów. Zdecydowanie wolę czytać książki niż wpatrywać się w ekran telewizora, jednak czasami lubię spędzić wieczór na kanapie oglądając ciekawy film. Niedawno udało mi się obejrzeć niezwykle poruszający dokument o czeskim lekarzu, który połowę roku spędza w niewielkim afrykańskim miasteczku prowadząc tam przychodnię. Miejscowi traktują go już jak "swojego człowieka", a on jest dla nich często wybawieniem. To bardzo poruszający film przedstawiający człowieka, dla którego zawód lekarza i dbanie o zdrowie ludzi nawet w ubogim miasteczku gdzieś w Afryce jest prawdziwą misją. Oglądając ten film niejednokrotnie miałam łzy w oczach. Mamy tak wielkie szczęście, że urodziliśmy się w jednym z europejskich państw. Możemy narzekać na sytuację polityczną, gospodarczą, mówić że chcielibyśmy żyć lepiej, ale tak naprawdę mamy wszystko. Wszystko, by być szczęśliwymi ludźmi. W większości przypadków mamy dobre warunki mieszkalne, pracę, rodzinę i dostęp do opieki medycznej, nawet prywatnej. Ludność przedstawiona w filmie "Daleko za słońcem" (dostępny na HBO GO) nie ma takich możliwości. 

Drugi film jest o młodej dziewczynie Maris, która ma za sobą bardzo trudne doświadczenia związane m.in. z niskim poczuciem własnej wartości i akceptacją siebie. Pewnego dnia trafia do studia jogi nie spodziewając się, jak ta wizyta odmieni jej życie. Film "Maris. Portret młodej joginki" (dostępny na Netflix) przedstawia drogę zagubionej dziewczyny do niezwykle świadomej młodej kobiety, która w wieku piętnastu lat została... nauczycielką jogi. 



Maj na Slow Life Studio

W maju na blogu opublikowałam aż 9 artykułów, co nie zdarzyło się nigdy przedtem. Największą popularnością cieszył się wpis z cyklu Roślinne piątki, czyli przepis na najprostsze kotlety z selera. Zauważyłam, że ten cykl bardzo Wam się spodobał, a materiały na Instagramie (zachęcam do śledzenia relacji) i tu na blogu cieszą się dużym zainteresowaniem. Cieszę się, że te przepisy inspirują do zmiany nawyków oraz próbowania dań roślinnych. Małe kroki mają znaczenie i wierzę, że wprowadzanie zmian w zgodzie ze sobą, w swoim tempie ma bardzo korzystny wpływ na powodzenie w kształtowaniu nowych nawyków. Wiem, jak trudno jest ograniczyć mięso, jajka czy ser w diecie, dlatego też jeśli w naszym menu króluje coraz więcej warzyw, a mniej wymienionych wcześniej produktów, to już jest sukces. Wokół diety roślinnej powstało wiele mitów, jakoby była droga, monotonna, nijaka czy wymagająca spędzania wielu godzin w kuchni. I pewnie tak będzie, jeśli zdecydujemy się na przygotowywanie skomplikowanych posiłków ze składników o obcobrzmiących nazwach. Jednak dobrze zbilansowana dieta roślinna może być zdrowa, tania i prosta, a do tego niezwykle skuteczna. O tym wszystkim przeczytać można w nowej książce "Weganizm na start. Przewodnik po diecie roślinnej w sporcie" o której napisałam w artykule Weganizm na start i przepis na spaghetti ze szparagami.




W maju opublikowałam na blogu niezwykle ważny i odważny dla mnie artykuł Łeb do słońca - o walce o życie, która zaprowadziła do slow life. Inspiracją do napisania tego tekstu była wiadomość od jednej z czytelniczek. Bardzo lubię dostawać od Was wiadomości z pytaniami, prośbą o radę czy z informacją, że dany artykuł stał się inspiracją do zmian. To niezwykle mile i dziękuję za te wszystkie wiadomości i za to, że odwiedzacie bloga oraz konta na Instagramie i Facebooku. W tym miesiącu opublikuję kolejne dwa artykuły odpowiadające na wiele pytań, które od Was dostałam - o pewności siebie oraz minimalizmie.

Na koniec chciałabym jeszcze poprosić Was, żebyście przypomnieli sobie o marzeniach i celach, jakie snuliście na początku tego roku. Za nami już prawie pierwsze pół roku, a to dobry czas na weryfikację naszych planów - co zrealizowaliśmy, a czego nie i co jest tego przyczyną. W miniony weekend wyciągnęłam z czeluści szuflady dziennik coachingowy w którym zapisywałam m.in. cele do osiągnięcia i jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że część z nich zrealizowałam. Sprawiło mi to ogromną radość i dodało wiary we własne możliwości, także działam, by realizować kolejne swoje cele i Was także do tego zachęcam.

Podziel się tym tekstem na:

10 komentarze

  1. Świadoma konsumpcja to rzeczywiście pozytywny efekt uboczny koronawirusa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, chyba już za bardzo zatraciliśmy się w podążaniu za kolejnymi rzeczami zamiast skupić się na tym, co naprawdę ważne.

      Usuń
  2. Ha, moje postanowienia noworoczne w tym roku były bardziej zdystansowane, dzięki temu bardziej do wykonania;) Mam je cały czas "z tyłu głowy". Co do kwarantanny i tego szalonego czasu, ostatnio stwierdziłam, że z nostalgią myślę o tym jak było przed. Z pewnością miałam więcej czasu dla siebie...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne podejście, by tak "nie spinać się" z postanowieniami noworocznymi i ich realizacją. Można chociaż uniknąć później frustracji i poczucia, że znowu nie udało się, jeśli nie zrealizowaliśmy swoich celów. A co do przymusowej kwarantanny, to myślę że na każdego z nas w jakimś stopniu wpłynęła. Życzę Ci, żebyś znowu miała więcej czasu dla siebie.

      Serdeczności,
      Agnieszka

      Usuń
  3. Ja w tym roku żadnych postanowień nie robiłam, nawet nie wiem dlaczego i wyszło na to, że bardzo dobrze. Jeśli chodzi o kwarantannę, to nam służyła, nie będę narzekać. Spędziliśmy trochę czasu razem i to był super czas. Jeśli chodzi o świadomą konsumpcję, to ona zawsze u nas była. Czasem chodziliśmy gdzieś coś zjeść, a tak jesteśmy zdania, że to co przygotowane w domu jest zdrowsze i wiem co jemy, bo wiem jakie składniki dodaję. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, najzdrowsze i najtańsze jedzenie to właśnie to przygotowane we własnej kuchni:) Na nasze relacje kwarantanna także dobrze wpłynęła. Gratuluję świadomego podejścia do konsumpcji! Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  4. naprawdę trudno jest ograniczyć mięso,ale dzięki Tobie faktycznie dobrze sobie z tym radzę ;)
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, bardzo się cieszę! Dziękuję za komentarz i trzymam za Ciebie kciuki!

      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  5. ale się cieszę, że trafiłam na twojego bloga, bo tematyka jest mi bardzo bliska :) w sumie u mnie przy kwarantannie nic w kuchni i zakupach się nie zmieniło, bo zawsze kupowałam minimum i lubię gotować z resztek (sałatki, leczo, zapiekanki) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, bardzo mi miło! Cieszę się, że trafiłaś na bloga i dziękuję za komentarz:) Chętnie wypróbowałabym jakiś przepis na zapiekankę zwłaszcza z resztek z lodówki:) I wielkie brawa za świadomą konsumpcję!

      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń