W pogoni za szczęściem i slow life

W tym miesiącu miałam pierwszy raz w życiu morsować w Bałtyku, wziąć udział w jogowym campie, zdać egzamin na prawo jazdy, a za miesiąc przebiec półmaraton. W tym tygodniu mój mąż miał pływać jachtem u wybrzeża Chorwacji, a do tego... Każdy z nas miał dużo planów i marzeń, które będą musiały jeszcze trochę poczekać na realizację. Nie chcę rozpisywać się na temat całej sytuacji związanej z wirusem, a przygnębiające wiadomości i dane statystyczne dawkuję sobie dla własnego zdrowia psychicznego.






W ostatnich latach poprzez wiele różnych problemów zdrowotnych chłopców nauczyłam się, żeby w każdej sytuacji doszukiwać się pozytywów. Nie jest to łatwe, a do tego niezrozumiałe dla bardzo wielu osób. Bo jak niby można nie płakać na szpitalnym korytarzu, tylko myśleć o wspólnej wycieczce, gdy to wszystko zakończy się? Można, trzeba po prostu przesunąć horyzont, jak napisała kiedyś Martyna Wojciechowska. I ja ten horyzont zawsze staram się przesunąć i dostrzegać nawet te drobnostki, które sprawiają, że mam ochotę uśmiechnąć się, nawet gdy jest ciężko. Tak, jak teraz, gdy wszystkie plany misternie układane od dawna legły w gruzach, a przyszłość jest niepewna. Jeszcze bardziej niż kiedyś staramy się być tu i teraz. Paradoksalnie, to przymusowe wolniejsze życie mimo wszystko wpływa korzystnie na wiele osób. Słyszałam od wielu koleżanek, rodziny, ale czytałam też u blogerek, że w końcu mają czas, żeby zrobić coś dla siebie. Niby wiemy, że self-care jest bardzo ważny, ale gdy pada pytanie Co ostatnio zrobiłaś dla siebie? (kliknij w link, kryje się pod nim fajny tekst), okazuje się, że jednak stawiamy siebie na ostatnim miejscu. A teraz wreszcie jest czas na realizację pomysłów, przeczytanie książki i wiele, wiele innych zajęć, na które dawniej brakowało czasu lub chęci. Niespodziewanie wszyscy dostaliśmy sygnał ostrzegawczy, że jutra może nie być, a odkładanie wszystkiego na później nie ma sensu.



W pogoni za szczęściem


Kiedyś, gdy byłam nastolatką, wydawało mi się, że szczęście to luksusowe podróże, wielki dom lub mieszkanie z tarasem i świetna kariera. Przeglądałam Twój Styl wyobrażając sobie, jak może wyglądać moje idealne życie stworzone na wzór tego wykreowanego przez redakcję wspomnianego legendarnego miesięcznika. Nadal lubię czasami przeczytać publikowane w nim artykuły, jednak nie chłonę tak jak dawniej wizji spełnionej i atrakcyjnej kobiety kreowanej przez redaktorów.
Oprzytomniałam. Prawdziwy luksus to coś zupełnie innego niż ubrania od projektantów i dwustumetrowy dom, którego mieszkańcy spędzają czas razem jedynie podczas obiadu. Szczęście to nie tylko możliwość podróżowania. To te chwile, kiedy pieczesz z dziećmi chlebek bananowy. Gdy razem siadacie na balkonie i zjadacie margharitę i leżycie we czwórkę w łóżku w środku tygodnia do godziny dziesiątej (mimo pracy zdalnej). Te ostatnie tygodnie to dla mnie kolejna lekcja pokory i nauka celebrowania życia. Wydawało mi się, że do tej pory wychodzi mi to naprawdę nieźle, ale przymusowe zamknięcie w domu uświadomiło mi, że mam w tej kwestii jeszcze trochę do przepracowania.



Za co jesteś wdzięczna?


Kiedyś przeczytałam, że zamiast szukać szczęścia trzeba nauczyć się być wdzięcznym za to, co mamy, a wtedy szczęście pojawi się. I wiecie co, wreszcie nauczyłam się praktykować wdzięczność. Bodajże rok temu próbowałam skrzętnie zapisywać w zeszycie dobre zdarzenia, ale szybko to porzuciłam. Teraz każdego dnia leżąc w łóżku, gdy w mieszkaniu panuje błogi spokój i cisza, dziękuję za te dobre chwile, które przeżyłam danego dnia. Codziennie czuję wdzięczność m.in. za to, że jesteśmy zdrowi, za fajnego męża i tych dwóch słodkich urwisów, za rodzinę i przyjaciół, mieszkanie z ogródkiem, pracę. 


W ostatnich tygodniach dodatkowo doceniam i jestem wdzięczna m.in. za:

wspólne wygłupy z dziećmi w łóżku po przebudzeniu,

śpiewanie piosenek z ich ulubionych bajek,

gotowanie z dziećmi, które z każdym tygodniem wkracza na wyższy poziom zaawansowania,

pierwsze rodzinne pikniki na balkonie,

to, że teraz wszystkie posiłki zjadamy razem,

wszystkie rozmowy z Mężem przy kawie lub winie wieczorową porą,

za to, że mam z kim porozmawiać, gdy jest naprawdę źle lub by po prostu pośmiać się,

za te wszystkie treningi dostępne online, dzięki którym mam więcej energii i lepszy nastrój,

za to, że udało mi się stworzyć kameralnego bloga, którego cały czas odwiedzacie (dziękuję!).


Za każdym razem, gdy staję przy naszym blacie w kuchni, żeby coś ugotować, cieszę się, że jest on tuż przy oknie za którym rosną stare drzewa i mogę zerknąć na nie co rusz. Nacieszyć się soczystą zielenią ich liści, poobserwować sroki zabierające różne rzeczy z naszego ogródka (a czasami od sąsiadów). Niby tak niewiele, ale w ostatnich tygodniach szczególnie brakuje nam normalnego kontaktu z naturą. Mam wrażenie, że ta cała epidemia i zmiany, z jakimi musimy lub będziemy musieli zmierzyć się w przyszłości, przewartościowują wiele spraw. Zaczynają zmieniać się priorytety, przetasowaniu ulegają marzenia na liście "co chcę zrobić w życiu", zaczynamy bardziej doceniać to, co mamy i być tu i teraz, bez odkładania wszystkiego "na później". Teraz szczególnego znaczenia nabierają słowa Benjamina Franklina


"Niektórzy ludzie umierają w wieku dwudziestu pięciu lat, ale są chowani dopiero po siedemdziesiątce"




Kiedyś od bliskiej osoby usłyszałam "Naucz mnie tego slow life". Jeśli więc kiedykolwiek chcieliście zacząć żyć bardziej świadomie (to dla mnie kwintesencja idei slow life), to przymusowe zamknięcie w domach może temu sprzyjać. Oczywiście, każdy z nas może być obecnie w innej sytuacji ze względu na pracę, dzieci, jednak mimo tego warto zastanowić się, jak chcemy, by to nasze życie dalej wyglądało. Ustawić na nowo priorytety i spróbować żyć prawdziwie, w zgodzie ze sobą, bez ciągłego podkręcania sobie tempa. Teraz może być dobry moment, by trochę zwolnić, zadbać o siebie. 

Podziel się tym tekstem na:

2 komentarze

  1. Nic dodać nic ująć. Codzienna wdzięczność to również lekcja pokory. A pojęcie szczęścia jest silnie związane z tym, w jaki sposób postrzegamy naszą codzienność. Im piękniejsza, tym więcej szczęścia:)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko dziękuję Ci za ten komentarz!

      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń